Badzmy dobrzy w listopadzie
2 lis 2024
1 lis 2024
Wiecej o Halloween
Dzisiaj halloween
Od trzynastu lat czuje go ciagle
Tak jakby zawsze we mnie zylo
Ten klimat i ten strach ktory halloween daje sprawia ze czuje sie jak ryba w wodzie
Bo we mnie zawsze byl strach
We mnie zawsze byla ciemnosc
Fascynuje mnie strach
Fascynuje mnie to co straszne
I czy to jest dziwne?
Ja nigdy nie balem sie tego co straszne
A czy powinienem?
Duchy, zjawy i demony
To cos co od zawsze bylo we mnie
Zawsze byla we mnie mgla, ciemnosc i mrok
Cicha cisza
Głuchy mrok
Pod moim lozkiem zawsze znajdowaly sie potwory
A pozniej weszly we mnie
Widzialem duchy bez twarzy i ogromne pająki
Halloween nie jest złe
To granica pomiedzy swiatem zywych, a umarlych sie zaciera
Tylko skad wiesz ze to co dobre jest dobre, a to co zle jest zle?
Moze jednak jest odwrotnie?
Nigdy nie ufaj w to co slyszysz na 100%
Nigdy nie wiesz co jest dobre a co zle
Doinformuj sie sam
Duzo czytaj
I znajduj
31 paź 2024
Halloweenowa krotka opowiesc
Dawno, dawno temu, w przedziwnym dniu, gdy słońce ledwo co wstało, szedłem przez opustoszałe miasto. Około południa spotkałem chłopaka, którego twarzy nie rozpoznałem. Być może mignął mi kiedyś przed oczami, może na skraju wspomnień, ale nigdy nie zdążyłem go poznać.
Był ubrany na czarno od stóp do głów. Cienie wokół jego oczu były tak głębokie i ciemne, jakby niósł w sobie kawałek nocy. Nie było w tym nic nadzwyczajnego – czarny kolor miał w sobie przecież klasę, tajemnicę, coś niepokojącego, ale pięknego. Mimo że jego strój zakrywał prawie wszystko, zdawałem się widzieć coś więcej. Jego ciało wydawało się posiniaczone, jakby przeszedł przez nieskończoną ilość bitew. A na czole widniał dziwny znak – odwrocone oko, niemal jak przekleństwo wypalone na skórze.
Zapytałem go, dokąd zmierza. Milczał przez długą chwilę, patrząc gdzieś w dal, aż w końcu mruknął tylko:
– Zaraz nadejdzie ciemność.
Nie wiedziałem wtedy, co miał na myśli. Ciemność? To tylko słowo. Dzień jednak toczył się dalej, a chłopak zniknął tak szybko, jak się pojawił.
Nie minął tydzień, gdy ciemność naprawdę przyszła. Był 31 października. Niespodziewanie, bez uprzedzenia, światło dzienne nagle zgasło, jakby słońce utraciło moc. Niebo przybrało kolor granatu, a wiatr zerwał się tak gwałtownie, że pozrywał z drzew wszystkie liście, jakby je przygotowywał na coś strasznego.
Ludzie wokół mnie zamarli, niektórzy jakby skamienieli, ich twarze znieruchomiały w dziwnym, nienaturalnym lęku. Nikt nie miał odwagi się poruszyć, jakby wszyscy czekali na to, co nieuchronnie nadciągało.
A wtedy, z granatowego nieba wyłoniła się postać – tak wielka, że wydawała się przykrywać cały horyzont. Jej cień spowił ziemię, niczym pierwszy dzień końca, a przecież to był dopiero początek.
Ziemia drżała, gdy zza kurtyny światła zaczęli wychodzić ci, którzy już dawno powinni być martwi. Ich ciała były popękane, poskręcane, a ręce i nogi wydawały się szukać siebie nawzajem, jakby każdy z nich był kawałkiem zapomnianej układanki. Wzdłuż ulic przebiegały stada czarnych kotów, a w ciemnych zakamarkach pająki zaczęły rosnąć do niewyobrażalnych rozmiarów. Zwierzęta, bez głów i kończyn, błąkały się w bezładzie, jakby same były zagubione w tej nowej rzeczywistości.
Na niebie pojawiały się potwory o kształtach, których nikt nie potrafiłby opisać. Pamiętam jedną postać wyraźnie – kobietę całą w czerwieni. Jej skóra zdawała się płynąć, a krew kapała z ust, jakby sama była uosobieniem bólu. I choć była okrutna, była też dziwnie fascynująca.
A oni wszyscy – potwory, upiory, duchy – żywili się lękiem, który ich otaczał. A ludziom nie brakowało strachu. Każdy najmniejszy szept, każde drżenie rąk dodawało im siły. Świat zmienił się w scenę dla ich niekończącego się tańca.
Wtedy zrozumiałem. Ten chłopak, którego spotkałem wcześniej, nie był zwykłym przechodniem. Był Panem Śmiercią, Kosiarzem, który przybył, aby zapowiedzieć początek końca. Martwe łosie i jelenie cofały się w czasie, jakby wracały do momentu, w którym wszystko się zaczęło. A czas sam cofnął się do punktu, w którym nastał nowy porządek świata.
Taki właśnie jest teraz świat. Taki świat jest do dziś.
A ja… to byłem ja.
30 paź 2024
Tesknie za sloncem o poranku
Tesknie za sloncem o poranku
I za tym jak slonca promienie gladzily moja twarz
Na poczatku sie denerwowalem, a po chwili docenilem to, ze moge tego doswiadczyc
Ze kolejny dzien, moge oddychac
29 paź 2024
Czy wtedy bylem lepszy?
Kiedys myslalem ze pewne rzeczy nigdy sie nie zmienia
Ten Adrian ktory
Korzystal
A teraz
Jestem mniej pewny siebie niz kiedys
Jak to mozliwe ze rzeczy ktore mialy byc niezmienne
Nagle sie zmienily
Odeszly i zniknely
Boje sie ze jak wypuszcze to co kocham
To juz nigdy do tego nie wroce
Juz nigdy tego nie odnajde
Moja mlodsza wersja mnie kloci sie z terazniejsza wersja mnie
I nie wiem czy chce byc tym Adrianem ktorym jestem teraz
Czy wtedy bylem lepszy?
Czy mlodszy ja polubilby terazniejszego siebie?
Juz proste rzeczy nie sprawiaja mi przyjemnosci
Juz mnie nie fascynują
I to mnie przeraza
Juz nigdy nie bede
Taki jaki bylem kiedys
Mysle ze moja mlodsza wersja nienawidzi tej terazniejszej
Bo przeciez jestem taki jaki nigdy nie chcialem byc
Mimo sukcesow
Mimo tego ze mi sie udaje
Nie jestem szczesliwy
Bo stracilem pewna czesc siebie, ktorej nie potrafie odzyskac
Powinienem to wypuscic
Ale…
Ja tego nie chce
I dlatego nienawidze tego jaki jestem teraz
Czuje ze juz nie jestem soba
I mimo ze nie bylem szczesliwy
Mimo tego ze bolalo mnie zycie
To
Bylem soba
Bylem prawdziwy