Żeby czerpać z życia wszystko co się da.
Żeby w końcu żyć po swojemu.
Czuję, że zrobiłem już w życiu wszystko co mogłem.
Że moje życie już przeminęło, choć mam dopiero 18 lat.
No właśnie...
18 lat... W tym miesiącu końce 19 lat...
Kiedy?
Kiedy mi te lata tak szybko uciekły przez dłoń?
Kiedy to wszystko się wydarzyło?
Kiedy spełniałem moje marzenia.
Kiedy żyłem?
Mam 19 lat...
I czuję że muszę coś zmienić.
Muszę się chyba obudzić, zacząć coś robić.
Chciałbym się wyprowadzić do Norwegii, zrobić to?
Tak o, po prostu?
To już nie chodzi o drobne zmiany, typu włosy, tatuaż. Tu chodzi o coś poważniejszego. Chodzi o mnie i o moje dalsze życie. Kiedyś czułem się dobrze jak zmieniałem kolor włosów, dzisiaj zaś jest mi to obojętne.
W tym jest problem, że stałem się obojętny na pewne rzeczy. Pytanie brzmi, dlaczego?
Co się takiego stało w moim życiu że jestem obojętny? Co takiego trafiło we mnie że mnie zepsuło? Nie znam odpowiedzi na ani jedno pytanie.
Pisze tego posta płacząc w łóżku.
Nie wiem co mam robić i gdzie zmierzać.
Chce tylko podróżować, chce zwiedzać, chce kochać. A gdzie w tym wszystkim jestem ja?
Ciągle mam w głowie dawnych przyjaciół, dawne chwile, dawne przygody. A przecież życie jest teraz. To co się dzieje. Nie to co się działo i co się będzie dziać.
Wiem tylko, że chcę skończyć szkole.
Zarobić troszkę i wyruszyć...
Gdzie? Nie wiem...
Obojętnie gdzie.
Może wtedy poczuje w sobie zmianę.
Zmianę na lepsze.
A może potrzebuje drugiej połówki?
I tu się zaczyna problem.
Bo są dni kiedy jest super, naprawdę jestem szczęśliwy.
A są dni kiedy nie chce mi się nawet wstać z łóżka i cokolwiek robić...
Płaczę, patrzę w sufit, później w okno i znowu w sufit.
Tak bardzo tęsknie za zmianami, za sobą, za ludźmi, za życiem...
Tęsknie za życiem.