Szczesliwego Nowego Roku
Wszystkim
Bez wyjatkow
Zaslugujecie na wszystko co najlepsze
Bo przeciez ty tljo wierzysz w zabobony
I zganiasz winy na zwierzeta
S moze ja po prostu lubie
I skoro nikomu tym nie szkodze
To w czym problem!!!
Chyba lubie majsterkowac
Lubie bawic sie w te sruby i to co mozna poznac bardziej
To dziwne no bo kiedys to wywalone
Jakos tak odkrywam nowe pasje
I to jest fantastyczne
Ze kiedys myslalem ze pasje sa stale
Ze sie nie zmieniaja
A teraz widze ze
Wszystko sie zmienia
Zmienia forme i ksztalt
I zastosowanie
Czasami sie dostosowujemy
Czasami
Tak musi po prostu byc
Ze jak cos sie zmieni
To moze zmienic sie wszystko albo moze sie nie zmienic nic
Ej, nie przejmuj sie
Wiem se to ciezkie ale
Jestem z toba
I cie rozumiem
Tak jakbym cos zrobil
Jak moglas wejsc i wyjsc i udawac ze ciebie nie ma
Przeciez cie widzialem w lustrze
Przeciez cie slyszalem
Ile masz lat?
Bo poczulem sie jak w gimnazjum
Kiedy takie zachowania byly normalne
Braaak
Szacunku
I to nawet nie do mnie
Chyba troche cie zaluje
Idac tymi ulicami w Sandomierzu
I sluchajac wildflower billie
Przypominaja mi sie chwile kiedy cie mialem
Kiedy chcialem zbudowac z toba przyszlosc
Kiedy myslalem ze jestes najlepszym co mnie spotkalo
A dzisiaj
Mieszkam na drugim koncu polski i czuje ze
Zepsulas mnie do szpiku kosci
Zepsulas mnie tak bardzo ze nie potrafie zyc teraz normalnie
Juz nie umiem
I bardzo szkoda mi tamtego mnie
Bo
Nie zaslugiwalas na moje lzy
I nie zaslugiwalas na mnie
Bylem dla ciebie najlepsza wersja siebie
I gdy odeszlas
Ta najlepsza czesc odeszla z toba
A teraz jestem tylko skrawkiem samego siebie
Wchldzac po tych schodach
Po raz juz nawet nie wiem ktory lat
Wchodze 5 lat po tych schodach
I ciagle czuje ten zapach ktory czulem majac 18 lat
18 lat
Teraz 23
I powiedz mi
Kiedy to sie zmienilo
Kiedy to sie stalo i dlaczego wiekszosci nie pamietam
I dlaczego do cholery nie ma was tutaj
czuje zapach starej klatki schodowej
I nie chce przestac
Pamietam 2015
Ciagle sluchalismy piosenek z Camp Rock
Wiesz, tak sie zastanawiam czy pamietasz nasze pierwsze zdjecie
Albo czy pamietasz jak lezelismy na zielonej trawie, w miejscu gdzie kazdy sie zbierał
Ciagle zastanawiam sie czy pamietasz nasze miejsce na wale i te mrowki
Zastanawia mnie to, czy pamietasz jak wstydzilismy sie zlapac za reke, a mimo wszystko ustalilismy ze plac zabaw to bedzie nasz dom
Ciagle zastanawiam sie czy pamietasz te rolki i twoja fiszke
I w swiadomosci i w glowie wiem ze wiesz
Ale wciaz sie zastanawiam
Czy tylko mi te wspomnienia powoli znikaja?
Tak jakby rozmazuja sie i pamietam je jak przez mgle
Jedyne co widze intensywnie to tez zolty samochod
Boje sie ze ona znikna na zawsze
A tego nie chce
Zaraz 10 lat
Przeciez to bylo miesiac temu
Dlaczego czas tak szybko nam umyka?
Dlaczego nie zdazylem sie nacieszyc?
Dlaczego te wszystkie chwile zniknely?
Zyje ciagle nostalgia
A przeciez nostalgia kiedys miala inne znaczenie
Tesknota za krajem
A ja tesknie za toba
czy to znaczy ze my to wszystko, wspolnota i solidarnosc, sila?
Bo jesli tak
To przetrwamy wszystko
Hej M,
Chce ci napisac ze chyba juz za toba nie tesknie i chyba juz cie nie potrzebuje
Bo odeszlas
Po raz trzeci
A wiesz ze nie mozna ciagle wybaczac tego samego
Przykro mi ze tak to sie skonczylo bo myslalem ze naprawde ci na mnie zalezy
Nawet wtedy w lipcu, gdy rozmawialismy ze soba placzac przez to, jak bardzo bola mnie niektore rzeczy w praxy
Plakalas wtedy ze mna
I wtedy pierwszy i ostatni raz poczulem ze zalezy ci na mnie
Teraz wiem ze nie
I
Juz sie pogodzilem z tym ze chyba nasze sciezki ida w inna strone
Oddalem ci przyjaciela tylko po to zebys byla szczesliwa
Ale ja juz chyba…
Odpuscilem
Tak po prostu
Zrozumialem ze nie moge byc zabawka
Nie moge byc czyms co bierzesz sobie tylko wtedy kiedy nie masz go obok
Bo ja bylem zawsze M
Naprawde
Ja bylem zawsze
I teraz zrozumialem ze jestem wart czegos wiecej niz ludzi ktorzy mnie tylko krzywdza
Nie trzymam urazy do ciebie
Chce abysmy sie znali
Ale nie w taki sposob jak wczesniej
Jestem wart wiecej
Nie jestem problememm
Jestem dobrym czlowiekiem
Jestem czlowiekiem
Wszystkiego wspanialego, M
Twoj stary przyjaciel,
Adrian
Ciagle pamietam jak gralismy w ta gre razem
Palac zielona rosline
Nie myslac o konsekwencjach
I o tym ze cos sie moze stac
Po prostu zylismy, a od tego czasu mija drugi rok
Przerazajace ze nie znamy sie juz prawie rok
Choc sadzilem ze na urodziny napiszesz mi smsa z zyczeniami
Ale nie napisales
Ale pamietam ten dzien
Naprawde
Gdy spotkalismy sie w nocy tylko dlatego ze potrzebowalem z kims porozmawiac
I porozmawialem z toba
Ty wtedy byles
Bo wydaje mi sie ze bylem dla ciebie wazny
A moze sie mylilem?
Chcialbym zebys sie mna bardziej zaopiekowal
Chcialbym zebys podszedl do mnie kiedy wychodze z placzem z pokoju do lazienki
Specjalnie zostawilem otwarte drzwi tylko po to zebys wszedl za mna
Ale nie wszedles
Tak samo nie przytuliles mnie kiedy plakalem przy oknie
Chcialem zebys podszedl, przytulil mnie i razem ze mna usiadl i obejrzal ten ksiezyc
I zebys nie byl zly
Nie robie ci krzywdy swiadomie
Nie chce ci robic krzywdy w ogole
Bo czuje cos do ciebie
To nawet nie jest COS a OGROM uczuc
Chce z toba spedzac jak najwiecej czasu bo jestes dla mnie moim szczesciem
Dzieki tobie jestem szczesliwy
I chce zatrzymac ten stan
Tylko prosze cie
Nie rezygnuj ze mnie
Ja z ciebie nie chce rezygnowac
Kiedys niezapomniane nazwiska
A teraz juz ich nie pamietam
Nawet nie pamietam juz jak wygladacie
Powoli rysy waszych twarzy zanikaja
I zniknal
Tak jak wy
Ja
Chyba ciagle nie pogodzilem sie z tym ze jestem juz od was daleko
I juz was nie ma
Wy po prostu juz nie istniejecie
W moim zyciu
A gdzies tam dalej sobie istniejecie
Dojrzewacie
Dorastacie
Zmienia sie wasze myslenie i doslownie wszystko inne
A o innych zapominacie
Wymazujecie z zycia
Wymazalicie
Bo jestem rozladowany emocjonalnie
Jestem
Bo
Jestem
Jakos bez roznicy
I tak pusto bez was
To generator losowy slow
Dlatego nie zdziw sie jak jest jak jest
Taki chaos w mojej glowie
Codziennie i czesto jak sie tylko da
Bardzo duzo tego
Nawet seriali i filmy
Znam wszystko na pamiec
Wpuszczam przez okno zimne powietrze
Bo chce sie ochlodzic
Teraz sam sie juz grzeje
Ale tylko nienawiscia do siebie
Czasami zenuje mnie to ze ktos mnie zenuje
A ja nie wiem dlaczego tak jest
I czasami juz
Myślę inaczej
Ale cigle jest to balagan w glowie
Najgorsze w tym wszystkim jest to że wciąż o tobie myślę i po raz kolejny pisze o tobie post i chyba już nie mogę się oszukiwać że udaje że o tobie nie myślę bo często myślę i często tęsknię ale nauczyłem się z tym żyć nauczyłem się że pewne rzeczy nie zostają na zawsze choć tak ciężko mi sobie wyobrazić ciebie w przyszłości beze mnie
Nie wiem kiedy nasze drogi poszły zupełnie inną stronę bo najlepsze jest to że w śnie idziemy w tą samą stronę i traktujemy się tak samo jak kiedyś z szacunkiem i zrozumieniem i z tym że mamy przeżyć apokalipsę zombie razem przecież mamy nawet miejsca pamiętasz jeszcze czy czasami tam w ogóle chodzisz
Nie już tam nie ma ja już tam nie mieszkam już już to miejscami nie pamiętają ale teraz wybierają inne osoby i to się ciągnie i koło się zatacza tylko z innymi ludźmi i tak się zastanawiam czy ich Drogi też się rozejdą
Tylko dlaczego wciąż mi się śnisz i wciąż mam w głowie dwa tysiące szesnasty kiedy zimą wychodziliśmy na Fiszki jeździliśmy na nich kiedy Ślizgaliśmy się po lodzie ty wygrywaliśmy bardzo bardzo szalone filmiki i kiedy zrozumieliśmy że nie możemy bez siebie żyć to jest takie bolesne że nie jesteś już tamtą osobą jesteś już tamtą dziewczyną bo już nie jesteś dzieckiem
A może tak miało po prostu być i tak nasze drogi miały się rozejść tylko kiedyś to było takie niemożliwe tak bardzo surrealistyczne nikt w zasadzie w to nie wierzył bo byliśmy nierozłączni mielismy nawet te same kolory włosów mieliśmy nawet swoje piosenki i swoje miejsce i swoje nawyki które zrobiliśmy codziennie i masę kilometrów których nie ma
Bo ciebie już nie ma ciekawe z kim teraz jesteś ciekawe gdzie teraz jesteś i co takiego robisz czy skończyłaś szkołę czy zdałaś maturę czy wyruszylas w podroz
Pamiętasz nasze Fast car
Naszą piosenkę naszą piosenkę której słuchaliśmy codziennie nie raz nie dwa nie 10 a mnostwo
Chyba powinienem już kończyć
Czasem myślę, że chciałbym wrócić do swojej prawdziwej rzeczywistości. Do tej, w której zawsze żyłem, nawet jeśli próbowałem wierzyć, że może być inaczej. Wmawiałem sobie, że coś się zmieni, że może kiedyś spotkam miłość albo znajdę coś, co nada temu wszystkiemu sens. Ale prawda jest taka, że świat zawsze był taki, jaki jest. To ja tylko próbowałem patrzeć na niego przez różowe okulary.
Moje sny to inna bajka. Codziennie śnię coś, co wygląda jak film albo książka – wszystko ma fabułę, szczegóły, emocje. Czasem aż mnie to przeraża, bo mam wrażenie, że te sny znają mnie lepiej niż ktokolwiek w realnym świecie. To dziwne uczucie – czuć się bardziej
Jakos ostatnio nie mam ochoty na to
Zeby cokolwiek pisac co zgodne ze mna
Bo moze to nie jest zgodne ze mna
A ona wciaz czeka na zbawienie
Tam gdzie milosc nie dosiegnie
Ciekawe jak bardzo beda jej wspolczuc
Gdy jestes
To jakos tak milej mi z toba
Witam z toba dzien, a gdy widze twoj usmiech
To juz w ogole czuje sie jak na chmurze
Unosze sie troszke w gore
Bo
Sprawiasz ze czuje
Ze jestem szczesliwy od bardzo, bardzo dawna
Choc boje sie ze ta banka zaraz moze peknac
To i tak chce zaryzykowac
Kazda chwila z toba jest warta zlota
I chce tego zlota
Mimo ze nie ujrzelismy razem swiecacego w pelni slonca
To czuje sie jakby ciagle mnie grzalo
Bo jestes ty
I wystarczy ze jestes
A gdy sie do ciebie przytule
Czuje cieplo
Wiec wiem ze zima bedzie mi cieplo
Ciagle cie czuje
W kazdym miejscu i w kazdym czasie
Nawet jesli jestes daleko to
Czuje cie
Nie chce przestac. Chce cie miec
Tak na serio
Czasami wsrod ludzi
Zastanawiam sie
Kiedy poznam swojego zabojce
I to okropne
Ale momentami na niego czekam
I obserwuje
Przygladam sie ludziom i oceniam czy wyglada na seryjnego morderce
Bo kazdy moze widziec go nieco inaczej
Kazdy wyobraza go sobie inaczej
A ja wyobrazenia mam rozne
Czekajac na dworcu pkp na tym chlodnym peronie numer 1
Czuje gdzies z tylu ze nadchodzisz
Ze zaraz pozbawisz mnie zycia
To troche przerazajace ze moze sie tak stac, a jeszcze bardziej przerazajacy jest to ze o tym mysle
A mysli nie opuszczaja juz kilka lat
Czy odpuszcza jak w koncu go spotkam?
Czy odpusci moje zycie
Czy zostawi gdzies martwego mnie w toalecie
Ten etap sie chhba zakonczyl
I 2022 przestalem miec juz tak ogromne znaczenie
Ja chyba zostawilem te wspomnienia, tam w Lublinie, na tej ławce w parku, obok akademika
I nie wiem czy warto po nie siegac
Bo to byl pewien etap
Ktory trwal od deski do deski
Jakis czas ktory i tak musial trwac
A to ze bylo tak jak inaczej
No to… coz
Tak to mialo wygladac
I wyglada
Dlatego nie siegam juz tak bardzo do wspomnien z Lublina
Chociaz czasami tesknie za nami
Tesknie za nasza paczka i za tym jak wyglupialismy sie na auli
To byly czasu
To niby dopiero/aż dwa lata
Ale dla mnie to przepasc
Nie wierzylem ze moge byc tu, gdzie jestem
Chyba czas zmienic tępo zycia
Moze czas troche zwolnic
I zadomowic sie tutaj gdzie jestem
A z deugiej strony
Mam 23 lata i sam juz nie wiem czy to duzo czy to malo
Czuje sie jakbym byl starszukiem mentalny
A moze nim jestem?
Kto tam wie
Siedze w pociagu przynajmniej 6 razy w miesiacu (zalezy od miesiaca)
I to nie tak ze mi sie nie podoba
Ale tak jakbym musial
Tak jakbym nie mial wyjscia
A mam wyjscie?
Czu ja moge tego oczekiwac?
Snilyscie mi sie
A nie snilyscie mi sie dlugi czas
Nie mamy kontaktu prawie 4 lata
I ja wiedzialem ze to sie skonxzy
We snie
Mnie wysmiewalyscie i nie lubilosci
I wiem ze taka jest prawda
Ja powoli
Juz sie zadamawilem
<3333 <3333 <333333 <3333 <.> >.<
koooochaaaaaaaam twoj usmiech
jakos tak mi milo z toba po prostu
ale tak boje sie czasami
tak no
po prostu
martwie sie ze nie zasluguje
bo dlaczegi mialbym zaslugiwac
Okropne jest to
Gdy caly swoj czas poswiecasz dla przyjaciol
Oddajesz im czastke swojego serca
Jestes z nimi
Robicie razem rzeczy, ktore nie zrobilbys z nikim innym
Chodzicie w podroz
Spiewacie i tanczycie na srodku ulicy
Placzecie razem z nimi
Lepicie razem najwiekszego balwana jakiego mozna zobaczyc
Zrywacie sloneczniki
A latem spedzacie kazdy zachod slonca razem
Jestescie dla siebie niesamowicie
A potem
Przyjaciele sie zmieniaja
I juz nie sa tacy sami
Juz nie interesuje ich to co interesowalo wczesniej
Juz ich nie ma
I nie wroca
Nie bedzie juz tak jak bylo
I
Albo sie z tym pogodzisz
Albo bedziesz zyl przeszloscia
Ja
Zyje przeszloscia
Ale powoli sie z tym godze
I
Ps. Wciaz jestes w moich snach
Tak naprawde to codziennie
Za dnia o tobie nie mysle
Ale w moich snach jestes ciagle
Rozumiem to bo znamy sie prawie cale zycie
Bo poznalismy sie w przedszkolu
I w sumie to nawet sie nie lubilismy
No ale tak
Zyjesz tam gdzies i w tamtym swiecie jestes ciagle obecna
Kazdy sen to jeden epizod
Wiec grasz w nim juz kolejny sezon
Nie wiem jak to wszystko sie dalej potoczy
Ale wiem
Ze tam
Zawsze w nich
Bedziesz
Adrian,
Pozwol sobie byc szczesliwy
Nie badz do tego uprzedzony
Przestan chodzic smutny
Przestan marnowac czas
Zobacz
Masz naprawde duzo
Jestes ambitny
Ludzie cie podziwiaja
To dlaczego ja nie podziwiam siebie?
Ale musisz Adrian odpuscic
Juz dosc smutkow
Juz za duzo zlych emocji w tobie
Odpusc
Jestes dobry
Jestes wolny
I mozesz wszystko
Wciaz mozesz lezec na polanie o swicie patrzac na wschodzace slonce
Wciaz mozesz spiewac stare piosenki bez poczucia winy ze tego juz nie ma i nie wroci
Wciaz mozesz pisac posty takie jak chcesz
Wciaz mozesz myslec o starych osobach ale lepiej dla ciebie gdybys mial swiadomosc tego dlaczego juz tego nie ma
Bo nie ma
Po prostu
Ale ty, Adrianie
Jestes tutaj
I naprawde
Mozesz Wszystko
Mam cie
I to jest dla mnie dziwne
Nigdy nie sadzilem ze ktos mnie kiedys bedzie chcial
A moze chcesz mnie bo ja chce ciebie?
Niewiarygodne jak to wszystko moze sie zmienic
Przeciez ja tyle lat bylem sam
Doslownie sam
Bez osoby dla ktorej moglbym byc najwazniejszy
A teraz
Chyba jestem dla kogos najwazniejszy
Nie wiem jeszcze co czuje
Mam na mysli, wiem ze cie chce
Ale moje cialo nie moze w to uwierzyc
I boje sie ze nigdy nie uwierzy bo tyle lat bylo same
Tyle lat mnie nikt nie przytulal
A przytulanie to dotyk
Dotyk to zblizenie
A zbliżenie to uczucie
I ja chyba cie czulem w kazdej mozliwej postaci
Robisz dla mnie duzo
Ja dla ciebie rowniez
Ale dalej jest obawa ze to wszystko jest nieprawda
A co jesli to nieprawda?
Co jesli to iluzja
Zrozumialem se nie wszystko jest stale
Ze pewne rzeczy ktore kiedys byly morma teraz juz nie sa norma
Bo one czasowo znikaly
Powoli
Bardzo, bardzo powoli
I ich nie ma
Boje sie przyszlosci bez stalosci
Nie wyobrazam sobie nie dzielic sie z rzeczami ktore byly norma
Jak poranne radio w kuchni
I zapach ziaren kaw
To slonce przenikajace przez firanke
Kiedys to bylo dobre
Zapach wypranej poscieli
Nie wyobrazam sobie nie miec tego w przyszlosci
A wiem ze nie bede juz miec
Mam 23 lata i chyba juz rozwiazalem te zagadke na zycie
Juz chyba wiem jak postepowac
Juz umiem sie sam poruszac
Juz umiem zyc sam
Bo
Od lat juz jestem sam
A teraz gdy ty sie pojawiles
I w moment wywrociles moje zycie do gory nogami
Mysle czy dam rade znowu byc z ludzmi
Boje sie ze krzywdze bo juz nie umiem zyc normalnie
Tak jak kiedys
Ciesze sie ze jestes
Ale boje sie ze odejdziesz i ja znowu bede zyc sam
I tak ciagle
Moje zycie jest tak bardzo rozne
Zakrecone
Nie moge uwierzyc ze nie ma was ze mna
I se juz was nie bedzie
A ja bede musial zyc juz bez was
Bo z dziecinstwa
Nie zostal mi juz nikt
Niby jestes ale cie nie ma
Tak jakbym nie mogl cie dotknac
Czuje bliskosc jak maly ksiaze do rozy
Ale ty masz kolce
I czasami mnie nimi mocno klujesz
A to sprawia ze spadam z mojej planety
I gdy cie zobaczylem pierwszy raz
Pomyslalem ze chce cie miec
I chyba troche cie mam
Ale boje sie ze znow upadne
Bez ciebie
Mam 23 lata
I
Dlaczego znowu zapominam o postach?
Czasami czuje niektore rzeczy podwojnie
A czasami nie czuje nic
I ciekawie od czego to zalezy
Teraz
Nie czuje nic
A jak cos czuje, to sam nie wiem co
Chyba juz nigdy nic sie nie zmieni
I juz zawsze bede pusty
Nie spodziewalem sie ze kiedys to napisze
Ale
Mysle ze juz zawsze bede smutny
Niewazne co by sie stalo i jak bardzo ktos moglby zmienic mnie i moj swiat
To
Ja zawsze bede smutny
I
Zawsze bedzie mi smutno
Mimo ze nie chce
Tesknie za tymi widokami
Wlasnie to tutaj lubilem najbardziej
Gory, lasy, doliny
Cos ci sprawialo ze jestem szczesliwy
Jednak chyba nie da z serca wyzbyc sie prawdziwego szczescia
I to skad pochodzisz
Tesknie za tym powietrzem
Nie potrafie go wytlumaczyc
Po prostu mam na mysli to ze przy nich oddycham troche inaczej
Jakby kazdy oddech byl inny,
Wyjatkowy
Moze za jakis czas znowu wroce w te miejsca
Tylko jak najszybciej
Czy dla niego bedzie wazne to zebym byl z toba bez rownouprawnienia
A skoro myslisz ze to nie jest wazne
To znaczy ze nie jestes na to gotowy
Ja nie chve ciagle sie bac
Chcialbym cie przytulic w galerii handlowej tak jak robia to inni
Chcialbym sie nie bac zlapac sie za reke na ulicy wiedzac ze moze mi sie cos stac
Albo
DZIECI TO WIDZA
ale jak to znormalizujemy to dzieci sie z tym osowja
Z tym ze jestesmy ludzmi
I nic to nie zmienia
To chyba znaczy ze wstydzisz sie milosc
Jesli wstydzisz sie milosci
To znaczy ze wstydzisz sie mnie
Bo to ja powinienem byc twoja miloscia
To ja powinienem
Ja powinienem
Nie wiem co powinienem zrobic
Ja sie tylko boje ze znowu poczuje to samo co po stracie ciebie
Ze tym razem tego nie przezyje
Ze tym razem umre sam bez pomocy i bez wiary w to ze bedzie kiedykolwiek lepiej
Ale
Czuje cos do ciebie
I nie umiem tego powstrzymac
To boli mnie najbardziej
Bo myslalem ze juz nigdy nic nie poczuje
Nigdy
Do nikogo
Ciagle boje sie ze juz nie znajde
Ze nie moge znalezc
Ze jak znajde to zaraz strace nie tylko ciebie ale tez siebie
Znowu
Jak zrobic zeby nie zepsuc
Jak zrobic zeby bylo to na zawsze
Uczucie to bardzo dziwne uczucie
Takie niespodziewane i ciezkie
Trudne
I to bylo jak banka mydlana
W glowie
Tak jakby to bylo cos zlego
Czy to jest cos zlego?
Czy jest sie sens z nim widywac?
Moze to nie on
A moze to tsmten
Jak to dziala
Jak to moze tak dzialac
Dziwnie jest tak czuc w dwie strony
Czesto widze siebie w czarno-bialych barwach
Tak jakbym byl tak bardzo smutny ze juz nie dam rady zmienic kolorow
A czy dam zmienic komus swoje myslenie?
Czy ktos bedzie potrafil powiedziec mi co robie zle?
Czy ktos mi powie gdzie sie zagubilem?
Czy ktos mnie odnajdzie?
Bo siedze sam na tej wiśle
I mysle
Gdzie sa wszyscy
Bo wszyscy powinni byc tutaj
A oni zostali gdzies w innym swiecie
Albo to ja tam zostalem i teraz zastanawiam sie dlaczego jestem sam
A moze po prostu tak musialo byc?
Moze taka jest kolej rzeczy
Tylko boli mnie to ze myslalem ze bedziecie na zawsze
Bo w moich snach dalej jestescie
I gdy rano wstaje do pracy
To mysle o was
I pozniej mysle caly dzien
Dlaczego jest tak jak jest
Czas mija tak szybko ze nie moge siedziec i ciagle zalowac ze czegos nie zrobilem
Musze to zrobic
Dlatego musze sie z wami pozegnac
Tylko tak na zawsze
Kiedys bede na to gotowy
Juz zapomnialem wasze imiona
Pamietam tylko przezwiska
Nie sadzilem jako dziecko
Ze bede czul sie jak dorosly
Wydawalo sie to takie odlegle
Takie… niemozliwe
A teraz wiem, ze kazdego kiedys musi to spotkac
Cos co sprawi ze musisz DOROSNAC
I ty ogarniasz wtedy dopiero, ze juz tym nie cofniesz swojego zycia
Ze ty juz nigdy do tego nie wrocisz
Ale tak nigdy przenigdy
Ja to widze tak ze
Umrzemy i juz nigdy nie bedziesz miec 7 lat gdy lezales na hamaku ktory byl zawieszony do kwitnacej wtedy moreli
Kiedy ogarniasz ze juz nigdy nie bedziesz mial 11 lat gdy wszystko wydawalo sie takie proste
Takie nowe i swieze
Juz nigdy nie bedziesz mial 15 lat
Tego najlepszego wieku
Juz nie bedziesz mial 15 lat
To tak cholernie boli
Juz nie przezyjesz tej wspanialej pietnastki raz jeszcze
Gdzie wszystko wydawalo sie takie proste
Gdy sie otwierales i zmieniles
Bales i plakales
Ze juz nie przezyjesz tego pierwszego bolu i milosci
Tej nostalgii
Melancholii
To tak boli
Ze 17nastka i 18nastka to ostatni normalny wiek
A juz nigdy nie bedziesz jej miec
Ciagle wiecej.
Z roku na rok
Jest tego coraz wiecej
Juz nie przezyje tych emocji
Tego… zycia
Probowania
I tyle smiechu i lzow…
Ze juz nigdy nie zobacze cie takiej jak widzialem kiedys
Juz nigdy nie bede miec tych samych oczu
Widzialem inny swiat
Lepszy swiat
Juz nigdy nie wydasz pierwszej ksiazki Adrian
Bo ona zawsze bedzie ta PIERWSZA i tego nie da sie oszukac
Pewne rzeczy masz juz za soba
Bo
Dorastasz
A w doroslosci
Najgorsze sa
Zmiany
Chcialbym razem z toba lepic pierogi
Po prostu poczuc
Ze jestem do czegos potrzebny
Ze moge dodac cos od siebie, nawet ciut milosci
Podobno wklada sie grosika do pieroga aby przyszly rok byl obfity
W zeszlym roku to ja bylem ta osoba
I
Poniekad sie sprawdzilo
Ale zawsze sie tego boje
Bo swiadoma niewiedza sprawia poczucie strachu
A nieswiadoma niewiedza nie jest grozna
Siedze w tej kuchni i obserwuje to w jaki sposob robisz kilka rzeczy na raz
Jak ty to robisz?
Przeciez tutaj gotuje sie woda
W piekarniku trwa wojna kurczakow
Strzelaja na wszystkie strony
Herbata parzy sie w czajniku
A naczynia czekaja na kąpiel
Ja czekam
Az mnie do siebie zaprosisz
Ciagle porównywanie
A bo ja w twoim wieku
Hmmm
Co ja robilam w twoim wieku?
Ciagle okazywanie ze zrobilas wiecej w moim wieku
Ze wiecej osiagnelas
Ze mialas LEPSZE myslenie i WIECEJ pieniedzy
Czuje sie tak jakbym dopiero zaczynal
Przeciez nie jestes duzo starsza
Po co sie przemadrzac
Po co sprawiac komus przykrosc i dawac swiadomosc ze jest sie gorszym
Bo tak sie czuje
Wiesz?
Z dnia na dzien mysle ze coraz mniej jestem tutaj potrzebny
Moze nie jestem
Kto wie
Dziś znowu miałem ten dziwny dzień,
jakby wszystko dookoła stało się cięższe.
Ludzie mówią, śmieją się, gdzieś pędzą –
a ja patrzę na to z dystansu, z miejsca,
którego nikt nie widzi.
Wszystko przypomina, wszystko boli.
Czasami budzę się i na sekundę jest lekko,
a potem to wraca, powoli, cicho,
jak dym, który wypełnia pokój.
Jestem innym człowiekiem, ale tylko ja o tym wiem.
Uśmiecham się, jak trzeba, rozmawiam, gdy muszę,
a w środku noszę coś, co nigdy nie odejdzie.
Jakbym ciągnął za sobą cień,
który już zawsze będzie ze mną, choć go nie widać.
Wiem, że tak będzie – to już część mnie.
Ciekawe czy oni o mnie mysla
Zastanawiaja sie jak sie teraz czuje
Co teraz robie
Gdzie teraz jestem
Czy oni wiedza to co ja wiem?
Ze juz wcale ich nie obchodze
Ze ich juz nie obchodzi to co obchodzilo
Kolejny snap od ciebie
Tylko…
Ja juz ich nie chce
Nie chce widziec jak bardzo jestescie szczesliwi
Jak bardzo sie kochacie
I to jak bardzo macie to co ja teraz o tym mysle
Mysle
Ze nie zrobilbym tego drugi raz
Chyba nie poznalbym was
Chyba nie
Chyba sam juz bym nie chcial was poznac
Czasami niektore rzeczy powinny wygladac inaczej
Bo ja wiem
I ja rozumiem ze to kawał drogi
Ale…
Niektore rzeczy warto zrobic dla przyjaciol
Nawet by na chwile go zobaczyc
Ja chyba tak nie umiem udawac ze mnie to nie boli
Bo po prostu
Boli
To taka mysl
Ze po prostu ci nie zalezy na tym by mnie zobaczyc
A jesli masz okazji
I jesli mozesz to zrobic
To musisz wyjsc ze strefy komfortu
Bo wszystko
Naprawde wszystko
Da sie ogarnac
Czasami niektore rzeczy powinny wygladac inaczej
Bo ja wiem
I ja rozumiem ze to kawał drogi
Ale…
Niektore rzeczy warto zrobic dla przyjaciol
Nawet by na chwile go zobaczyc
Ja chyba tak nie umiem udawac ze mnie to nie boli
Bo po prostu
Boli
To taka mysl
Ze po prostu ci nie zalezy na tym by mnie zobaczyc
A jesli masz okazji
I jesli mozesz to zrobic
To musisz wyjsc ze strefy komfortu
Bo wszystko
Naprawde wszystko
Da sie ogarnac
Ciebie odpuscic to tak jakby swiat mialby sie skonczyc
Codziennie mysle o tym kiedy granatowe wrecz chmury odejda gdzies dalej niz moja glowa
Niz moje serce
Nawet moja doroslosc juz nic nie zmienia
Ja po prostu
Juz chyba zawsze bede miec nad soba granatowe chmury
Tylko chcialbym
Zeby one nie zawsze prowadzily do lez
Zeby one nie zawsze mialy swoje zdanie
Granatowe chmury
Nie zawsze sa okej
Ale czesto sa nam potrzebne
Jak kazde inne chmury
Czy ze sloncem, czy bez slonca
Czy smietankowe, czy brunatne
Chmury sa
A rzadko ich nie ma
Glodze swoje uczucia
A one zasluguja na sytosc
Moje uczucia nie wiedza juz czym sie karmic
A ciagle odzywaja sie i krzycza ze sa glodne
Chyba maja zaburzenia osobowosci
Moje uczucia maja zaburzenia osobowosci
I rozne inne stany i pod-stany
Dlaczego ciagle sie krzywdze
I je
Uczucia
Krzywdze siebie i uczucia
I ciebie
Dlatego ciebie juz nie ma
Sam ciagle w tej kolejce do lekarzy
I nikogo kto by trzymal mnie za reke
Kogos kto mnie wesprze i kupi leki
Zadba o mnie
Ja sam juz nie dbsm o siebie
Moj pokoj wyglada jak milion rozjebanych kawalkow serca
Ono jest wszedzie i po trochu
Ale nie tam gdzie powinno i nie tak jak powinno
Nie sadze ze kiedys je odzyskam
W zasadzie, to juz sie pogodzilem ze bez uczuc ten swiat zwiedzam
I samotnie
No bo po co mi cos co i tak nie potrwa dlugo
A czy potrwa to kto wie
Ja raczej mysle ze juz nie
Nie umiem odbudowac mojego serca
A moze ono zbudowalo sie tylko inaczej
Przeciez chyba nie kazde musi wygladac tak samo?
Chcialbym zobaczyc chociaz jak ono wyglada
Nie w milionach kawalkow
Jak szybko mija ten czas
Coraz szybciej i coraz wiecej konca
Ja dalej czuje sie jakby byl lipiec
Jakby byly wakacje
Ale nie te
I nie poprzednie
Zatrzymalem sie jakos na 2022
To byly moje ostatnie wakacje
Poprzednie byly troche stonowane, dosc melancholijne
Nie wiem dlaczego tak bardzo to przezywam
Nie wiem dlaczego nie tam zostalem
I nie wiem dlaczego
Tak bardzo sie zmienilem
Nie rozumiem co mnie tam trzyma
Co sie wtedy wydarzylo?
Dlaczego pamietam kazdy dzien tamtych wakacji?
Ja juz nie tesknie za tamtymi osobami
Chyba
Ale nie wiem gdzie
Sie podzialem
Dzisiaj halloween
Od trzynastu lat czuje go ciagle
Tak jakby zawsze we mnie zylo
Ten klimat i ten strach ktory halloween daje sprawia ze czuje sie jak ryba w wodzie
Bo we mnie zawsze byl strach
We mnie zawsze byla ciemnosc
Fascynuje mnie strach
Fascynuje mnie to co straszne
I czy to jest dziwne?
Ja nigdy nie balem sie tego co straszne
A czy powinienem?
Duchy, zjawy i demony
To cos co od zawsze bylo we mnie
Zawsze byla we mnie mgla, ciemnosc i mrok
Cicha cisza
Głuchy mrok
Pod moim lozkiem zawsze znajdowaly sie potwory
A pozniej weszly we mnie
Widzialem duchy bez twarzy i ogromne pająki
Halloween nie jest złe
To granica pomiedzy swiatem zywych, a umarlych sie zaciera
Tylko skad wiesz ze to co dobre jest dobre, a to co zle jest zle?
Moze jednak jest odwrotnie?
Nigdy nie ufaj w to co slyszysz na 100%
Nigdy nie wiesz co jest dobre a co zle
Doinformuj sie sam
Duzo czytaj
I znajduj
Dawno, dawno temu, w przedziwnym dniu, gdy słońce ledwo co wstało, szedłem przez opustoszałe miasto. Około południa spotkałem chłopaka, którego twarzy nie rozpoznałem. Być może mignął mi kiedyś przed oczami, może na skraju wspomnień, ale nigdy nie zdążyłem go poznać.
Był ubrany na czarno od stóp do głów. Cienie wokół jego oczu były tak głębokie i ciemne, jakby niósł w sobie kawałek nocy. Nie było w tym nic nadzwyczajnego – czarny kolor miał w sobie przecież klasę, tajemnicę, coś niepokojącego, ale pięknego. Mimo że jego strój zakrywał prawie wszystko, zdawałem się widzieć coś więcej. Jego ciało wydawało się posiniaczone, jakby przeszedł przez nieskończoną ilość bitew. A na czole widniał dziwny znak – odwrocone oko, niemal jak przekleństwo wypalone na skórze.
Zapytałem go, dokąd zmierza. Milczał przez długą chwilę, patrząc gdzieś w dal, aż w końcu mruknął tylko:
– Zaraz nadejdzie ciemność.
Nie wiedziałem wtedy, co miał na myśli. Ciemność? To tylko słowo. Dzień jednak toczył się dalej, a chłopak zniknął tak szybko, jak się pojawił.
Nie minął tydzień, gdy ciemność naprawdę przyszła. Był 31 października. Niespodziewanie, bez uprzedzenia, światło dzienne nagle zgasło, jakby słońce utraciło moc. Niebo przybrało kolor granatu, a wiatr zerwał się tak gwałtownie, że pozrywał z drzew wszystkie liście, jakby je przygotowywał na coś strasznego.
Ludzie wokół mnie zamarli, niektórzy jakby skamienieli, ich twarze znieruchomiały w dziwnym, nienaturalnym lęku. Nikt nie miał odwagi się poruszyć, jakby wszyscy czekali na to, co nieuchronnie nadciągało.
A wtedy, z granatowego nieba wyłoniła się postać – tak wielka, że wydawała się przykrywać cały horyzont. Jej cień spowił ziemię, niczym pierwszy dzień końca, a przecież to był dopiero początek.
Ziemia drżała, gdy zza kurtyny światła zaczęli wychodzić ci, którzy już dawno powinni być martwi. Ich ciała były popękane, poskręcane, a ręce i nogi wydawały się szukać siebie nawzajem, jakby każdy z nich był kawałkiem zapomnianej układanki. Wzdłuż ulic przebiegały stada czarnych kotów, a w ciemnych zakamarkach pająki zaczęły rosnąć do niewyobrażalnych rozmiarów. Zwierzęta, bez głów i kończyn, błąkały się w bezładzie, jakby same były zagubione w tej nowej rzeczywistości.
Na niebie pojawiały się potwory o kształtach, których nikt nie potrafiłby opisać. Pamiętam jedną postać wyraźnie – kobietę całą w czerwieni. Jej skóra zdawała się płynąć, a krew kapała z ust, jakby sama była uosobieniem bólu. I choć była okrutna, była też dziwnie fascynująca.
A oni wszyscy – potwory, upiory, duchy – żywili się lękiem, który ich otaczał. A ludziom nie brakowało strachu. Każdy najmniejszy szept, każde drżenie rąk dodawało im siły. Świat zmienił się w scenę dla ich niekończącego się tańca.
Wtedy zrozumiałem. Ten chłopak, którego spotkałem wcześniej, nie był zwykłym przechodniem. Był Panem Śmiercią, Kosiarzem, który przybył, aby zapowiedzieć początek końca. Martwe łosie i jelenie cofały się w czasie, jakby wracały do momentu, w którym wszystko się zaczęło. A czas sam cofnął się do punktu, w którym nastał nowy porządek świata.
Taki właśnie jest teraz świat. Taki świat jest do dziś.
A ja… to byłem ja.
Tesknie za sloncem o poranku
I za tym jak slonca promienie gladzily moja twarz
Na poczatku sie denerwowalem, a po chwili docenilem to, ze moge tego doswiadczyc
Ze kolejny dzien, moge oddychac
Kiedys myslalem ze pewne rzeczy nigdy sie nie zmienia
Ten Adrian ktory
Korzystal
A teraz
Jestem mniej pewny siebie niz kiedys
Jak to mozliwe ze rzeczy ktore mialy byc niezmienne
Nagle sie zmienily
Odeszly i zniknely
Boje sie ze jak wypuszcze to co kocham
To juz nigdy do tego nie wroce
Juz nigdy tego nie odnajde
Moja mlodsza wersja mnie kloci sie z terazniejsza wersja mnie
I nie wiem czy chce byc tym Adrianem ktorym jestem teraz
Czy wtedy bylem lepszy?
Czy mlodszy ja polubilby terazniejszego siebie?
Juz proste rzeczy nie sprawiaja mi przyjemnosci
Juz mnie nie fascynują
I to mnie przeraza
Juz nigdy nie bede
Taki jaki bylem kiedys
Mysle ze moja mlodsza wersja nienawidzi tej terazniejszej
Bo przeciez jestem taki jaki nigdy nie chcialem byc
Mimo sukcesow
Mimo tego ze mi sie udaje
Nie jestem szczesliwy
Bo stracilem pewna czesc siebie, ktorej nie potrafie odzyskac
Powinienem to wypuscic
Ale…
Ja tego nie chce
I dlatego nienawidze tego jaki jestem teraz
Czuje ze juz nie jestem soba
I mimo ze nie bylem szczesliwy
Mimo tego ze bolalo mnie zycie
To
Bylem soba
Bylem prawdziwy
Ja juz za toba tesknie
Nie zylismy zbytnio w zgodzie
Ale 10 lat to dlugi okres czasu
A ja
Chcialem sie tylko z toba pozegnac
I mimo klotni
Mimo nieporozumien
To bede za toba tesknic
Wierze ze juz cie nic nie boli
I chcialbym
I mam nadzieje
Ze twoje zycie bylo dobre
Ze sie cieszyles
I ze miales dobrze
A teraz
Odejdz w spokoju
I spij dobrze
Nie czekaj na osobe ktora cie odrzuca
Ona nigdy nie zmieni zdania
Jestes warty wiecej niz bol ktory doswiadczasz teraz
Jestes silniejszy niz myslisz
Milosc nie powinna kosztowac cie zdrowia
Nie pakuj sie w gowno z ktorego ciezko bedzie ci wyjsc
Jestes warty wiecej niz myslisz
Jestes swoja najlepsza czescia
I nawet jesli myslisz
Ze teraz nie jestes w odpowiednim miejscu w swoim zyciu
To wiedz ze to jest pewien okres ktory kiedys minie
Tylko nie poddawaj sie
Nie dawaj sie innym
Dasz rade pokonac wszystkie przeciwnosci losu
Przestan marnowac swoj czas na osoby ktore nie chca dac swojego czasu tobie
Nie trac calej swojej energii
Zostaw ja troche dla siebie
To ty panujesz nad swoim czasem
To ty nim rzadzisz a nie on toba
Jestes silny
A ja
Jestem z toba
Czasem czuję coś dziwnego, co siedzi gdzieś we mnie,
jakby burza przeszła cicho i zostawiła ciemność.
Niby nic się nie dzieje, a myśli wirują,
nie wiem, czy to smutek, czy radość, co się w nich kryją.
Chcę to nazwać, jakoś zrozumieć,
ale brak mi słów, choćby prostych, by uchwycić sens.
Czy to strach, co się skrył, czy tęsknota za czymś,
czy może po prostu coś, czego jeszcze nie znam?
Siedzi cicho, czasem mocniej się odezwie,
a ja tylko patrzę, słucham i próbuję zgadnąć,
czym są te emocje, co we mnie wciąż rosną —
nieznane, niepewne, a jednak tak bliskie.
Wiersze juz mnie nie pocieszaja
Juz nie potrafie pisac szczerze
Nie potrafie pisac juz ladnie
Nie umiem skladac zdan
Jakos to wszystko
We mnie
Ucichło
Stracilem emocje do wierszy
Juz mnie chyba tak nie ruszaja
Czy ja mam jeszcze emocje?
Czy potrafie sie jeszcze wyrazic?
Ostatnio
Na psychologii
dowiedzialem sie ze zmiana pasji i hobby jest normalna
I ze nie musze sie tego bac
A moze ja juz dawno powinienem to zakonczyc?
Chyba powinno sie CZUC pasje
Powinno sie CZUC to co robisz
Chyba nie jestem juz soba
Albo jestem inny
I to tez jest okej
Moze juz moj czas tutaj sie skonczyl?
Moze powinienem zmienic to
Na koniec
Ale
Dalej cos mnie trzyma
I nie odejde
Kolory lisci
Wroccie jak najszybciej
Bardzo mi was brakuje
Dajecie mi energie jakbym wypil 10 kaw na raz
Gdy ide chodnikiem i widze tylko łyse drzewa
Czuje jak energia mi ucieka przez palce
Przeciez niedawno bylyscie dorosle
Mimo to ze wiem ze wrocicie
To i tak za wami bede tesknic
Te kilka miesiecy rozlaki
To tak jakbym wyruszyl w podroz ktorej nie znam
A was znam
Kocham was
I
Do zobaczenia
Niedlugo znowu zima i znowu twoj czas
Tęsknię za starym sobą. Za tym chłopakiem, który miał wszystko gdzieś, śmiał się bez powodu, a emocje waliły jak rollercoaster. Robiłem dziwne rzeczy – czasem głupie, czasem szalone, ale zawsze na maksa. Nie zastanawiałem się, co będzie jutro, bo liczyło się tylko teraz. Miałem odwagę, której mi dziś brakuje.
Dziś patrzę na siebie i zastanawiam się – czy tamten ja w ogóle polubiłby mnie teraz? Czy uznałby, że zgubiłem gdzieś po drodze tę spontaniczność? Czasem myślę, że rozczarowałbym tamtego siebie. Że zbyt mocno zacząłem się zastanawiać, za dużo analizować, zamiast po prostu żyć.
Nie wiem, czy to dorosłość, czy może po prostu zmęczenie. Ale brakuje mi tych czasów, kiedy wszystko było takie intensywne, kiedy nie bałem się popełniać błędów. Może kiedyś znowu odnajdę tamtego siebie – albo przynajmniej część z niego.
Czasem pachniesz jak ostatnie dni wakacji,
Czuję, jak odchodzisz, i znów będę musiał na Ciebie czekać.
Dopada mnie melancholia i nostalgia,
Bo tęsknię za tym powietrzem – i za Tobą.
Słońce już nie świeci tak jasno,
A drzewa nie są już takie radosne.
Wszystko staje się po prostu… smutne,
Jakby nie było już szansy na powrót.
Czuję chłód na policzku,
Tak jak wtedy, gdy mnie całowałaś.
Nie chcę już o Tobie myśleć,
Nie chcę myśleć o przeszłości
I o ludziach, którzy byli z nią związani.
Chciałbym zaakceptować to, gdzie teraz jestem.
To, że moje życie nigdy nie będzie wyglądać tak samo.
Nie mam już tych przyjaciół, co kiedyś,
Nie mam już tego uśmiechu,
A przede wszystkim
Nie mam już Ciebie.
Czas mija tak szybko, że nie wiem, gdzie ucieka,
I już nie widzę nadziei na to, że Cię odzyskam.
Wiem,
Kiedyś się z tym pogodzę,
Kiedyś będę tęsknić za tym, co jest teraz.
Ale w tej chwili
Tęsknię za tym,
Czego już nie ma
I czego nigdy
Nie odzyskam.
Juz o was nie zabiegam
Juz nie czuje sie winny przez to ze sie nie odzywamy
Kiedys ciagle musialem kogos miec obok
A twraz zrozumialem… ze nikogo nie potrzebuje
Przeciez was i tak nigdy nie bylo
Tylko slownie mowiliscie ze jestescie przyjaciolmi
Ale tego nie okazywaliscie
Juz nigdy nikogo tak szybko nir nazwe przyjacielem
Po co?
Po co mam znowu przechodzic przez to samo
Szczerze to
Juz was nie czuje i nie wiem czy was potrzebuje
Dawno sie tak na nikim nie zawiodlem
Ale
Wreszcie
Nikogo nie potrzebuje
W koncu
Nauczylem sie zyc samemu
W koncu czuje to co powinienem czuc od bardzo dawna
Ja za bardzi polegalem na ludziach a za malo na sobie
I to sie odbilo na mnie
Musialem kogos koniecznie przy sobie miec
Teraz
Nauczylem sie zyc samemu
Znalazlem swoje pasje
Ja chyba
Powoli
Znajduje siebie
Tego prawdziwego mnie
I juz
Nikogo nie chce
Dzisiaj
Dzisiaj uświadomiłem sobie,
Że jestem dorosły.
Że wyjeżdżam,
Że śpię w niszowych hotelach,
Że pracuję i zarabiam własne pieniądze.
To dla mnie takie surrealistyczne,
Bo nigdy nie sądziłem,
Że doczekam takich czasów.
Nikt we mnie nie wierzył.
Zawsze mówiono mi, że nie dam rady.
Szczerze mówiąc,
Przez większość mojego życia byłem oceniany.
Doszło do tego, że już nawet nie chciałem chodzić na rozmowy o pracę,
Bo przecież i tak jej nie dostanę.
Zdarzało się tak,
Że kiedy już znalazłem pracę,
Mówiono mi, żebym ją zmienił,
Albo że się nie nadaję,
Albo żebym skoczył z mostu.
Żartuję.
Ale właśnie tak się wtedy czułem.
Pewnego wieczoru,
Poszedłem na ten most, o którym tak myślałem,
Bo nie mogłem wrócić do domu. (Kiedy dojrzeję, napiszę o tym więcej).
Usłyszałem słowa:
„Przecież nie masz tak źle! Ciesz się, że cokolwiek dostajesz.”
Dokładnie pamiętam ten dzień.
Wtedy zerwałem z dziewczyną
I potrzebowałem tylko, kurwa, rozmowy,
Wyżalenia się.
Czegokolwiek.
Czegokolwiek, co ukoiłoby to, co wtedy czułem.
Ale ty nigdy tego nie miałaś, prawda?
Zawsze było źle.
Zawsze każdy,
A zwłaszcza ja,
Robił wszystko źle.
Oprócz ciebie, oczywiście.
Powinnaś być mi bliska,
A jesteś tak daleko, że nie chcę cię szukać.
A ty…
Zostaw mnie w spokoju,
Na serio, na zawsze.
Mam już dość.