Ja już się stresuje, choć jeszcze mam tydzień
poniedziałek, 30 czerwca 2025
niedziela, 29 czerwca 2025
Niesamowita przygoda
To naprawdę była niesamowita przygoda
Nawet kąpanie się w środku nocy w burze
To są chwile niezapomniane i przeprzykre jest to, że one tak szybko mijają
Tak jakby się skończyły i nigdy nie istniały
Mówi się, żeby nie rozpamiętywać przeszłość
Tylko, że jak mam o niej nie myśleć, to jak pamiętać o tej pięknej przygodzie
Będę za nią tęsknić
I za tymi miejscami, które wspólnie stworzyliśmy
Spanie w aucie, w buszu
Zakrywając ręcznikami szyby
I nawet ten worek na śmieci
Ja naprawdę nigdy tego nie zapomnę
I mimo, że chciałbym żeby to na zawsze
To nie wiemy jak się to wszystko potoczy
To piękne chwile
Dziękuję bo
Tego potrzebowałem
piątek, 27 czerwca 2025
jeśli jesteś ze mną dłużej, to...
wtorek, 24 czerwca 2025
Chcę tego posmakować
Na chwilę odpocząć to jakieś marzenie
Szaleństwo, że tak w ogóle można
Ze tak w ogóle się da
Zwiedzając codziennie inny kraj
I widząc kulturę i zachowania innych
Chyba stwierdzam, że nasi rodacy, tylko robią pod górkę
Szacunek i tolerancja
Wzajemna
Bez względu na wszystko
Ja nie chcę bać się tego co daje mi świat, tylko dlatego że ktoś tego nie akceptuje
Chcę tego posmakować
poniedziałek, 23 czerwca 2025
Patrzeć na ciebie z tych gór
Pięknie jest popatrzeć na ciebie z tych gór
Mieć satysfakcję że tyle przeszedłeś
Że tyle wytrzymałeś
W końcu to ja patrzyłem na ciebie z góry
I myślałem, czego ja tak naprawdę potrzebuje
Potrzebowałem tej satysfakcji
Że mogę i że jednak umiem
Że wybaczyć, to wcale nie jest prosto
Mimo tych zdjęć i rozmów na górze
Chyba przemyślałem kilka rzeczy
Tylko że one zostaną ze mną
Pozwolili mi oddychać na chwilę
Może kiedyś tam wrócę?
niedziela, 22 czerwca 2025
sobota, 21 czerwca 2025
Nie będę cię zabijał jeszcze
Kurwa a dlaczego ja znowu nie śpię
I myślę o niej od dwóch godzin
Znowu powróciły te myśli o niej
Bo znowu nie powiedziałeś, że napisała
Męczy mnie to
I ciągle mam ochotę sprawdzać twoją wierność
Nie wiem czy robię to okej
Niechciałbym naruszać twojej prywatności, ale jeśli uznam to za słuszne
Będę musiał to zrobić
Dla dobra naszej dwójki
Boję się, że ulegnę i już nie wrócę
Nie stanę
Nie będę Cię zabijał jeszcze
Jedziemy w świat na chwilę
Jedziemy w ten świat na chwilę
Odwiedzić na sekundę przeszłość żeby nie została zapomnianą na zawsze
Nie przejmujcie się
Ja zawsze będę wracać
Wiem, że myślicie że nie
Ale tak będzie
Będę starał się odwiedzać was jak najczęściej
Bylebyście żyły wiecznie
Nie jestem gościem, który odpuszcza
Który nie zmienia i nie jest lojalny
Jestem
Będę
piątek, 20 czerwca 2025
czwartek, 19 czerwca 2025
Krótka, skomplikowana opowieść o Gnijącej Pannie Młodej
Ona Cię potrzebuje
Ty próbujesz uciec, a ona za tobą
Chyba nie widzisz, że jesteś dla niej ważny
Więc spróbuj z nią porozmawiać od zera
Victorze mogłeś tego nie robić
Dlaczego mówiłeś jej, że jest „tą drugą”
Jej oko było naprawdę urocze
Nie wiem, czy zbyt wiele was różniło
I nie wiem czy byłaby to pomyłka
Emily odeszła w smutku
Samotnie wędrując wśród martwych ulicach
Jej niebieskie włosy o atencję
A jej osobowość była wyjątkowa
Panna Everglot planuje odwrócić, to co się stało
Ale wie, że Victor potrzebuje jej pomocy
Tak jak przewidział plan
Miało być inne zakończenie
Nawet te igraszki nie pomogły
A śmierci roznosił się wśród wszystkich korytarzy
Ona miała być martwa
Panna Everglot miała nie żyć
A oni grali razem na pianinie
To wcale nie brzmiało brzydko
Wcale nie było brzydkie
Nie była w humorze, ale się poddała
Więc zaczęła grać z nim
Aż dłoń jej odpadła
Namiętnie
Oni wyszli za mąż
To nie była dobra informacja
Victor się spóźnił
A i tak chcieli go zabić
Byleby był na zawsze
Chciał to zrobić
Wiedząc, że może już nie wrócić
Wesele się szykowało
Szybko przebrali i ruszyli
Panna młoda jak zwykle pięknie, najpiękniej niż ktokolwiek inny
Chaos, niesamowity chaos nastąpił w świecie żywych
Gertruda nawet uwierzyła
Milord niezadowolony z nieudanego planu
W końcu Victor zaczął pierwszy
Miał być jej winem
Panna młoda paląc świece, jednak zwątpiła widząc Przyszłą Pannę Młodą
Nie mogła
„Kocham Cię Victorze, ale nie należysz do mnie”
Ona już wtedy wiedziała
Milord i jego plan B
Przecież jest zamężny
Niespodziewany zwrot akcji
Wiecie dlaczego Gnijąca Panna Młoda jest martwa?
Coś musiało się stać, prawda?
Dokonało się
Zemsta została dokonana
Teraz to on miał być Martwy
Tak się więc stało
Trucizna zadziałała
Widząc ich szczęśliwych, odeszła ku wietrznej pogodzie w nocy, w blasku księżyca, zamieniając się w piękne kolory niebieskiego motyle
Wszyscy żyli (lub nie) długo i szczęśliwie
wtorek, 17 czerwca 2025
Na to wszystko co odchodzi
Patrzę na to wszystko co odchodzi
I te wszystkie noce na balkonie nagle przepadły
I myślę, że gdyby nie ta impreza to wszystko potoczyłoby się inaczej
Ale jest jak jest
I tego nie da się zmienić
Nie potrafię udawać że potrafie mu zaufać
Bo nie potrafię
I ten pocałunek choćby w policzek
Zmienił jakby wir mojego świata
Nieświadomie zrobienie czegoś kosztuje dwa razy drożej
I patrzę jak odchodzę z żarem w ręku wśród zachodu
Nawet truskawki jeszcze niedojrzały, a ja już przegniłem
Tak jakbym zostawał jedzony przez robaki
Czasami czuję pewne rzeczy tak jakbym nimi był
I przepraszam za to ale nie umiem pościelić inaczej łóżka
Mam na sobie ten dres
Miałem go założony w dni poznania ciebie
I mam w dniu w którym musimy się rozstać
W tym mieszkaniu
W tym pokoju 6x6
Na tej wersalce
Jeziora już nam nie zaśpiewają jak na początku
Już nie wpadnę w to bagno drugi raz
Może wtedy coś to znaczyło?
„Wersalka 6x6”
Patrzył przez okno, jakby coś jeszcze mogło się wydarzyć. Jakby on miał wrócić. Ale nic nie wracało. Nawet tamte noce na balkonie, co kiedyś wydawały się nieśmiertelne — przepadły. Jakby ktoś je po prostu wyłączył. Jak światło.
Myślał, że to wszystko mogło się potoczyć inaczej. Że gdyby wtedy, na tamtej imprezie, nie poszedł za nim, albo powiedział coś innego — może dziś by nie siedział tu sam. Może byłoby lepiej. Może dalej by się śmiali z głupot, gotowali te jego dziwne makarony, oglądali powtórki „Simpsonów”. Ale co z tego. Jest jak jest. I tego już nie zmieni.
Nie potrafił mu zaufać. I nie dlatego, że coś konkretnego się stało. Po prostu… coś pękło. W środku. Jak zamek błyskawiczny, co się rozjechał i nie chce się zsunąć z powrotem. Próbował to ignorować. Udawać. Ale się nie dało. Nie był w stanie kłamać aż tak dobrze.
Ten jeden pocałunek — nawet nie w usta, tylko gdzieś w policzek — zmienił wszystko. Cały świat się przewrócił. I on już wiedział, że coś poszło nie tak. Że coś się nieodwracalnie przesunęło. Czasami człowiek coś zrobi odruchowo, a potem płaci za to jak za luksus.
Siedział na wersalce. Ten sam dres, co wtedy, gdy go pierwszy raz spotkał. I ten sam, który miał teraz, kiedy musieli się rozstać. Pokój 6x6, znajome światło lampy, ten sam zapach porannej kawy, co zawsze zostawał na kubkach. Nie płakał. Już nie. Wyczerpał ten zasób dawno temu, jeszcze zanim zaczęli mówić o rozstaniu. Teraz zostały tylko resztki. Cisza. Nieznośna cisza, która wypełniała pokój bardziej niż cokolwiek innego. Patrzył na te cztery ściany, które kiedyś były świadkami wszystkich chwil, które dzielili — śmiechu, rozmów, czasem milczenia. Ale teraz? Teraz wszystko było tylko tłem, które przestało mieć znaczenie.
Z jego ust nie padły żadne wielkie słowa. Nie musiały. Wszystko, co ważne, zostało powiedziane tam, w tej chwili, kiedy jeszcze czuli się blisko. Kiedy jeszcze myśleli, że czas nie ma końca. Kiedy nie patrzyli na zegar, bo życie wydawało się nieskończone.
Siedział tam, w tym dresie, który miał na sobie w dniu, kiedy wszystko się zaczęło. I pomyślał, że nie ma sensu udawać. Że życie nie jest takim, jakim się wydaje. Że czasami to, co robimy, kosztuje więcej, niż byśmy chcieli zapłacić. Ale mimo to — mimo tego wszystkiego — nie żałował. Chciałby tylko móc cofnąć chwilę. Może nie wszystko by zmienił, ale niektóre momenty, te najważniejsze — może dałoby się uratować.
Poczuł tę pustkę, która się w nim rozrastała. Nieznośną, ale nie nową. Właściwie to zawsze była. Tylko teraz, kiedy go opuścił, była widoczna. Jakby wybuchła w jego sercu. Nic już nie było takie samo. Pokój 6x6, wersalka, dres — wszystko to miało teraz zapach końca. Mimo że wciąż była nadzieja, że coś się zmieni, wiedział, że to nieprawda. Nie było już odwrotu.
Może wtedy coś to znaczyło. Może wtedy ich pocałunki były prawdziwe. Może wtedy ich słowa miały wagę. Ale teraz? Teraz już nic nie miało sensu. Czuł to w każdym oddechu. I mimo że starał się nie patrzeć, to wiedział, że nigdy nie będzie w stanie przejść przez to, co zostało.
Zachód słońca za oknem powoli gasł. I on zostawał tam, w tym pokoju, sam — bez słów, bez niego, bez niczego. Tylko z tym, co było i tym, co nie mogło już być.
Odpływają
Mogę umrzeć choćby na chwilę
Na miłość i za miłość
Za słuchanie tej swojej ulubionej, nieprzerwanie od lat, muzyki
Moje piosenki i moje chwile odchodzą
Odpływają
niedziela, 15 czerwca 2025
Truskawki jeszcze niedojrzały
Patrzę na to wszystko co odchodzi
I te wszystkie noce na balkonie nagle przepadły
I myślę, że gdyby nie ta impreza to wszystko potoczyłoby się inaczej
Ale jest jak jest
I tego nie da się zmienić
Nie potrafię udawać że potrafie mu zaufać
Bo nie potrafię
I ten pocałunek choćby w policzek
Zmienił jakby wir mojego świata
Nieświadomie zrobienie czegoś kosztuje dwa razy drożej
I patrzę jak odchodzę z żarem w ręku wśród zachodu
Nawet truskawki jeszcze niedojrzały, a ja już przegniłem
Tak jakbym zostawał jedzony przez robaki
Czasami czuję pewne rzeczy tak jakbym nimi był
I przepraszam za to ale nie umiem pościelić inaczej łóżka
Mam na sobie ten dres
Miałem go założony w dni poznania ciebie
I mam w dniu w którym musimy się rozstać
W tym mieszkaniu
W tym pokoju 6x6
Na tej wersalce
Jeziora już nam nie zaśpiewają jak na początku
Już nie wpadnę w to bagno drugi raz
Może wtedy coś to znaczyło?
sobota, 14 czerwca 2025
Miś w kształcie pszczółki
Leżałem na tym misiu w kształcie pszczółki
Nie wiem dlaczego te łzy same leciały mi leciały na jej główkę
Ja już nie umiem kontrolować to, czego nie da się długo kontrolować
Chyba się zmieniłem
Chyba już ta pszczółka nie wystarcza
I ja nie wiem
Bo przecież pszczółki są wystarczalne
Chciałem być czyjąś pszczółką
Chyba nie jest mi to dane
I tak za niedługo zniknę, jak pszczółka co kilka miesięcy
Okropne
Mimo że niedawno wzrosłem, to znów muszę upaść
Może urodzę się znowu na wiosnę
Powoli już wątpię
We wszystko
I we mnie
Odeszłaś
Było ciężko mi uwierzyć że mnie nie chcesz
ze nie odczytasz i że nie odpiszesz
ale wybralas
naprawde
mysle ze teraz
to juz chyba koniec
odeszłaś
piątek, 13 czerwca 2025
czwartek, 12 czerwca 2025
środa, 11 czerwca 2025
Pożegnałem się z wami w snach
Wczoraj
Śnili mi się wszyscy moi starzy przyjaciele
I nie byliśmy w dobrych kontaktach
Nawet się nie lubiliśmy
Próbowaliśmy ze soba rozmawiać, ale chyba nie potrafiliśmy
Sny chciały mi pokazać
Że to już jest koniec
Że już nie da się odbudować, każdego naszego wspomnienia
Że z siebie chyba już wyrośliśmy
W śnie mnie nie lubiliście
W trzymaliście się razem, a ja byłem sam
Szkoda, że te role się odwróciły
Zawsze byłem jedynym facetem w tej grupce
Może dlatego nie byłem traktowany poważnie, może dlatego czułem się obcy dla was,
gorszy
Chciałem się upodabniać i robić rzeczy, które wy robiłyście, a później zrozumiałem, że mi nie wypada
Teraz to wiem
Po raz kolejny, sen podpowiedział mi jak bardzo zjebałem
Że tak naprawdę, ja nigdy nie należałem do naszej paczki
Teraz to rozumiem
Pożegnałem się z wami w snach
Z każdą jedną osobą
Teraz wiem
Że już siebie
Nie potrzebujemy
wtorek, 10 czerwca 2025
To biurko
Nie wiem czy to biurko powinno być moje
Ja i moje zadania, których sam nie potrafię rozwiązać
Moje życie, którego nie potrafię ogarnąć
To jest coś dobrego, ale nie zawsze
Staram się szeptać cicho o tym jak się czuję
Mam wrażenie że nie chcesz tego słyszeć
Rozumiem to
Nie muszę być najważniejszą częścią twojego serca
Czy ja w ogóle powinienem tego oczekiwać?
Chcę tego?
Powinienem chcieć?
Czasami
Czasami chce więcej niż powinienem
Nie wiem dlaczego
Mijają lata a ja dalej stoję w miejscu
Nie chcę tego zmarnować
Lata lecą tak szybko, a ja nie umiem z nich korzystać
Nie wiem już czego chce
Aniołom szepnij tu
„ Ale już jest po, więc aniołom szepnij to
Że tęskni ktoś za dotykiem twoich rąk
niedziela, 8 czerwca 2025
Jechałem pociągiem
Jechałem tym pociągiem, prosto do ciebie
Abyś zrozumiał, że przyjadę i wrócę
To ja zawsze wracam
Nie zostawiam, nie bez wyjaśnienia
Więc, jeśli kiedyś
Będziesz miał wątpliwości
Przypomnij sobie, jak bardzo pisałeś, że kochasz mnie strasznie
Nie widzisz życia poza mną
Bardzo chciałbym żebyś mnie tak kochał
I mam nadzieję, że naprawdę kochasz
Że jestem naprawdę i, że jestem na zawsze
Jadę tym pociągiem, ale wrócę
I ty też wrócisz
Nie chce nic bez ciebie
Naprawdę
Więc wrócę pociągiem
piątek, 6 czerwca 2025
pozwól
pozwól
jeśli czujesz,
że nic nie możesz,
że to cię dusi —
pozwól mi cię puścić.
choć to mnie łamie.
nie chcę cię trzymać
w miejscu, które boli.
nie chcę siebie tracić
w ciszy, która krzyczy.
myślałem za nas.
chciałem spokoju,
domu,
ciebie.
ale nie spytałem —
czy ty też.
przepraszam.
zostaję po godzinach,
żeby nie czuć.
wracam do pokoju,
który jest tylko ścianami.
i wiem —
ty też tego nie czujesz.
nie czujesz się u siebie.
a ja myślałem,
że stworzyliśmy kąt.
nasz.
czy ty byś tego chciał?
czy byłbyś tu ze mną —
gdybyś mógł wybrać od nowa?
jeśli nie…
ja pomogę ci odejść.
nawet jeśli sam zostanę w tym wszystkim.
jest mi ciężko.
aż boli oddychać.
myślałem, że lato uleczy.
ale myliliśmy się.
ja ciebie też kocham.
bardzo.
czwartek, 5 czerwca 2025
Ja to wszystko pamiętam, naprawdę
Ciągle czuję te emocje, kiedy słucham tych piosenek
Wpływają na mnie bardzo nostalgicznie i w chwili znajduje się w tamtym miejscu
W tych latach
Tęsknię za nimi
Tak bardzo za nimi tęsknię
Za tą wolnością i niezależnością
Za poczuciem, że mogę wszystko, że nie ma żadnych konsekwencji
Naprawdę
Tęsknię za tym
Okropnym uczuciem jest to, że już nie znam tych ludzi
A kiedyś mieli być wszystkim
Jak ja mogłem być taki naiwny?
Wchodząc do tych ruin, niby podobnych do jakiego starego, betonowego domu
A z drugiej strony, wyglądał jak mały pokój, który ma jakąś nieodkrytą historię
Myślałem że zostanę tam na zawsze
Dlatego was tam zabierałem
Czułem się tam trochę jak w domu
Jakbym dokładnie znał to miejsce
Pamiętam jak odkryłem Nibylandię
Jak bardzo chciałem zrobić z tego przyjazne miejsce dla każdego
Dlatego powiesiłem ten czerwony balonik
Żeby każdy czuł się mile widziany
Żeby każdy był tam akceptowany
Bez wyjątku
Mimo tego, że nie lubiło się każdego
Pamiętam jak poszliśmy trochę dalej
Tak kilka dobrych kilometrów
Do innego miejsca, zwanego Nibylandią- część kolejna
Niesamowite uczucie, gdy podczas burzy, musieliśmy się tam schować
Niezbyt mądrze, ale tak zrobiliśmy
Dlatego później co rok tam przychodziliśmy i robiliśmy podobne miejsce w prawie identycznym zdjęciu
Pamiętam to
Pamiętam to tak dobrze, że nie potrafi wyjść mi to z głowy
I kiedy zawsze zbliża się kwiecień, ciągle o nim myślę
No i o tobie
I o tych kwiatkach z drzewa jabłkowego
I o zdjęciach
Były robione słabym telefonem, a podstawką było drzewo
Później szliśmy dalej, i dalej, i dalej
Zawsze przed siebie
Czy torami, czy mostem
Po prostu szliśmy
Przed siebie
A teraz idę sam
Bez nikogo
I czuję ten upadek
Ja pamiętam to wszystko
Ja ciągle tym żyje, dlatego znowu nie doceniam tego co dzieje się teraz
Zatrzymałem się w czasie, mimo że pędzi coraz szybciej
Nawet pomaganie tych filmów już nie pomaga
Już
Bez was
One nie istnieją
Ja też już nie istnieję
Czekam tylko na ten upadek
Uważnie na niego czekam
I się nie boję
Nie boję się
Ale
Pamiętam
Bo pamiętam dużo
I nie zapomnę o nikim, o żadnej osobie którą poznałem w swoim życiu
Nigdy nie zapomniałem
środa, 4 czerwca 2025
Płacząc tamtej nocy na wersalce
Chyba to już ten czas
Żeby odpuścić
Żeby zrozumieć że to było za szybko
Płacząc tamtej nocy na wersalce, zrozumiałem że tak musi to wyglądać
Że już chyba nie ma nadziei na to że coś się zmieni
Chyba zepsuliśmy to, co zepsute miało nie być
Jak się to stało?
Jak to możliwe, że to poszło tak łatwo i szybko?
Może chciałem za dużo?
Może chcieliśmy za dużo?
Czy wina zawsze stoi po dwóch stronach?
Czy może to tylko moje wyobrażenie
Czy chcemy?
Czy my to przetrwamy?
Proszę powiedz mi że mnie kochasz
Że damy radę z tym wszystkim
Wiem że bez nas będzie lepiej
Ale ja się tego boję
Ja już nie chce nic bez ciebie
Naprawdę
Ja nie chcę bez ciebie
wtorek, 3 czerwca 2025
Wybraliście zło
Czasami ciężko uwierzyć
Że my sami gotujemy sobie taki los
Że my sami potrafimy zrobić wszystko, żeby innym było gorzej
I tylko po to
Czasami ciężko uwierzyć w to
Że kobieta, głosuje przeciwko kobiecie
Że mężczyzna jest wilkiem dla innego mężczyzny
Ciężko uwierzyć, że to może tak dzielić
Że jesteśmy podzieleni
Ciężko uwierzyć w to, że rodzina woli zło
Że nie widzi do czego to zmienia
Że za niedługo będzie tego żałować
Mam nadzieję, że będzie
Nie chciałbym być zły
Ale jestem
Jestem wręcz wkurwiony
Bo nie o to walczyliśmy
Nie walczyliśmy o osobę, która we krwi ma tylko nienawiść do innych
Że jest narkomanem, który się nawet z tym nie kryje
Że używał KOBIET, aby mieć z tego korzyści
Czasami myślę, że nawet jeśli wystawiliby wam świnie
To byście ją wzięli
Tylko dlatego
Że ma na ciele wyrysowany krzyż
Tylko ten krzyż jest z krwi
A ta krew za niedługo będzie przelana
Będę walczył ciągle
Będę wspierał i będę
Po prostu będę
Bez względu na to, że nie mam siły
Ale
Będę
niedziela, 1 czerwca 2025
Miłość
Miłość jest dobra, nie jest zła
Ona powinna chcieć dobrze
Powinna kochać każdego dnia o poranku i o zachodzie
Miłość jest bezinteresowna
Miłość powinna kochać w każdym miejscu, nie tylko przy kochaniu
Miłość uskrzydla
Miłość nie powinna krzywdzić
Miłość powinna wspierać
Powinna spać w twoim łóżku i w twojej pościeli
Miłość nie zdradza
Miłość kocha
A kochać to znaczy miłość
Niechciałbym cię pamiętać
Niechciałbym cię pamiętać
I tego co nam robiłeś
Tego, czego się nie robi z szacunku do swojej rodziny
Niechciałbym pamiętać krzyków i bólu
I tego, że byłeś obok
A później już ciebie nie było
I tego, jak trzymałeś mnie na swoich kolanach, pokazując palcem szczeniaki
Tego, jak wychodziłeś trzeźwy, ale taki już nigdy nie wracałeś
Niechciałbym mieć tego wszystko w głowie, bo to sprawia, że nie potrafię mieć w głowie czegoś innego
To ciągle żyje we mnie
I nie potrafi wyjść
Niechciałbym czuć tego zapachu, nawet w myślach
Ale czuję
Nie umiem nie czuć
A gdy ktoś pachnie tak samo, przypominasz mi się Ty, wtedy kiedy robiłeś nam te wszystkie złe rzeczy
Kiedy starałem się ciebie zapomnieć
Ale nigdy mi się nie udało
Nie uda zapomnieć mi się czegoś, co nie jest zapomniane
I już nigdy nie będzie
Nie wiem czy sobie z tym poradzę