Dziś znowu miałem ten dziwny dzień,
jakby wszystko dookoła stało się cięższe.
Ludzie mówią, śmieją się, gdzieś pędzą –
a ja patrzę na to z dystansu, z miejsca,
którego nikt nie widzi.
Wszystko przypomina, wszystko boli.
Czasami budzę się i na sekundę jest lekko,
a potem to wraca, powoli, cicho,
jak dym, który wypełnia pokój.
Jestem innym człowiekiem, ale tylko ja o tym wiem.
Uśmiecham się, jak trzeba, rozmawiam, gdy muszę,
a w środku noszę coś, co nigdy nie odejdzie.
Jakbym ciągnął za sobą cień,
który już zawsze będzie ze mną, choć go nie widać.
Wiem, że tak będzie – to już część mnie.